sobota, 10 listopada 2012

one.

                Wracam do Polski. Znów. I po raz kolejny nie wiem czy to wszystko ma sens. Pewnie nie. Ale wiem że jeszcze mniej sensu ma siedzenie tu, na obczyźnie, która przecież wcale tak bardzo mnie nie urzekła. Teraz gdy chwilowo moje życie jest w miarę stabilne postanawiam powrócić do ojczyzny. Decyzja o powrocie dojrzewała we mnie już jakiś czas. Teraz czuję że to odpowiedni moment. Z takimi właśnie myślami zasypiam z głową opartą o okno samolotu. Budzi mnie informacja ze już niedługo będziemy lądować. W Rzeszowie. Nie, nie jest to moje rodzinne miasto. Urodziłam się w Szczecinie. Przyleciałam akurat tu ponieważ chciałam móc zacząć wszystko całkowicie od początku. Z czystą kartą. Bez starych znajomych, z którymi wypadałoby przecież pogadać, bez pytań dlaczego wróciłam i czy źle było mi tam źle. Chciałam się móc poczuć się chociaż odrobinę anonimowo i móc zbudować swoje życie powoli, od podstaw. Chociaż trochę pobyć sama.
                Wychodzę z samolotu. Nikt na mnie nie czeka ale zupełnie mi to nie przeszkadza. W końcu jestem już dorosła i mogę poradzić sobie sama. Jestem silna. Zawsze byłam. Dam sobie radę bo kto jak nie ja?  Wsiadam do taksówki i podaję adres. Adres domu. Mojego domu. Nie jakiegoś tam marnego mieszkania w środku miasta, na czwartym piętrze, bez windy. Normalnego, w pełni  wyposażonego domu na przedmieściach Rzeszowa. Jestem z niego dumna, ponieważ mimo moich 28 lat stać mnie na niego i sama za niego zapłaciłam. Ale pieniędzy akurat nigdy mi nie brakowało. Co nie znaczy że przychodziły mi łatwo. Zawsze ciężko na nie pracowałam.
                Właśnie wchodzę do domu. Ładnie w nim pachnie. Czuję tu zapach wolności. Polubiłam ten dom od pierwszego wejrzenia. Wreszcie znalazłam miejsce, w którym tak naprawdę czuję, że jestem u siebie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz