Siedzę w samochodzie, który stoi
na przedmieściach Rzeszowa. Klną w myślach na cały świat. Muszę odwołać
spotkanie Ważne spotkanie. A mi to się raczej nie zdarza. Jestem w końcu bardzo
sumienną i poważną panią dyrektor banku. Łapię telefon i dzwonię po pomoc. Do kogo?
Do Igły oczywiście. Przecież sama nie dam rady zmienić koła. Przyjeżdża szybko
i równie szybko radzi sobie z naprawą. Skoro ze spotkania nici zapraszam go do
siebie. Zgadza się bez wahania. Iwona z dzieciakami pojechała do swoich
rodziców na kilka dni więc, jak sam przyznaje, woli ten dzień spędzić ze mną
niż z bezpańskim kotem, który całkiem zadomowił się w ogródku u Ignaczaków. Mówią,
że koty mają zdolność znajdowania dobrych ludzi i tylko u takich czują się
swobodnie. W takim razie jestem mentalnym kotem, który w towarzystwie Ignaczaków
czuje się doskonale, ponieważ to strasznie dobrzy ludzie. Jedziemy do mnie.
Zapraszam Krzyśka na obiad, który jest naszym wspólnym dziełem. Muszę przyznać,
że coraz lepiej się z nim dogaduję i coraz milej mija mi czas spędzony w jego
towarzystwie. Bardzo lubię jego optymizm, to że wiecznie jest uśmiechnięty i
tryska dobrym humorem. Podziwiam go za to, że praktycznie nigdy nie narzeka, co jest dość niespotykane wśród naszych rodaków oraz za jego ogromne ambicje. Lubię jego dewizę życiową, która mówi, że zawsze jest
jakieś rozwiązanie sytuacji, która nas trapi, bo jak nie ma rozwiązania to nie
ma problemu. Coraz częściej w myślę o nim jak o przyjacielu, a w mojej opinii jest
to miano, na które zasługują jedynie nieliczni.
I oby myślała o nim tylko jak o przyjacielu, żeby z czasem nie wplątała się w jakąś pułapkę uczuć, bo tego to ja się boje. Na samo wspomnienie o kotach morda mi się śmieje bo ja jestem kotoholiczką :P
OdpowiedzUsuńKliknęłam na pomadkę :)
Wydaję mi się, że szybko zacznie traktować go zupełnie inaczej :P Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń