czwartek, 29 listopada 2012

seven.

Siedzę w samochodzie, który stoi na przedmieściach Rzeszowa. Klną w myślach na cały świat. Muszę odwołać spotkanie Ważne spotkanie. A mi to się raczej nie zdarza. Jestem w końcu bardzo sumienną i poważną panią dyrektor banku. Łapię telefon i dzwonię po pomoc. Do kogo? Do Igły oczywiście. Przecież sama nie dam rady zmienić koła. Przyjeżdża szybko i równie szybko radzi sobie z naprawą. Skoro ze spotkania nici zapraszam go do siebie. Zgadza się bez wahania. Iwona z dzieciakami pojechała do swoich rodziców na kilka dni więc, jak sam przyznaje, woli ten dzień spędzić ze mną niż z bezpańskim kotem, który całkiem zadomowił się w ogródku u Ignaczaków. Mówią, że koty mają zdolność znajdowania dobrych ludzi i tylko u takich czują się swobodnie. W takim razie jestem mentalnym kotem, który w towarzystwie Ignaczaków czuje się doskonale, ponieważ to strasznie dobrzy ludzie. Jedziemy do mnie. Zapraszam Krzyśka na obiad, który jest naszym wspólnym dziełem. Muszę przyznać, że coraz lepiej się z nim dogaduję i coraz milej mija mi czas spędzony w jego towarzystwie. Bardzo lubię jego optymizm, to że wiecznie jest uśmiechnięty i tryska dobrym humorem. Podziwiam go za to, że praktycznie nigdy nie narzeka, co jest dość niespotykane wśród naszych rodaków oraz za jego ogromne ambicje. Lubię jego dewizę życiową, która mówi, że zawsze jest jakieś rozwiązanie sytuacji, która nas trapi, bo jak nie ma rozwiązania to nie ma problemu. Coraz częściej w myślę o nim jak o przyjacielu, a w mojej opinii jest to miano, na które zasługują jedynie nieliczni. 

2 komentarze:

  1. I oby myślała o nim tylko jak o przyjacielu, żeby z czasem nie wplątała się w jakąś pułapkę uczuć, bo tego to ja się boje. Na samo wspomnienie o kotach morda mi się śmieje bo ja jestem kotoholiczką :P
    Kliknęłam na pomadkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaję mi się, że szybko zacznie traktować go zupełnie inaczej :P Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń