Hej tu Adrenalina. Nie jest to moje pierwsze opowiadanie ale
pierwsze na Blogspocie. Jak większość która próbowała swoich sił na Onecie,
zrezygnowałam. Ale teraz kilka słów o mnie. Studiuję! O dziwo. Mój wymarzony
kierunek. Kocham siatkówkę, rap i imprezy z przyjaciółmi. Zaczynam się
usamodzielniać. W wolnych chwilach piszę i czytam siatkarskie opowiadania.
Odpowiem tu na pytanie, które zadała mi ostatnio pewna ważna dla mnie osoba.
„Za co kochasz siatkówkę?” Otóż nie kocham siatkówki tylko ze względu na ogrom
przystojnych siatkarzy (chociaż muszę przyznać, że jest na czym oko zawiesić).
Siatkówkę kocham za emocje jakich mi dostarcza, za radość ze zwycięstwa
ukochanej drużyny, nawet za gorycz porażki (każda porażka moich faworytów uczy
czegoś i mnie). Za to, że każdy set to zupełnie inna historia i jednego seta
można przegrać np. 9:25 a trzy kolejne zwyciężyć i wygrać cały mecz. Za
atmosferę na meczach. Za ogromną życiową energię, jaką daje samo oglądanie
siatkarskiego widowiska. Za to, że mamy jedną z najlepszych lig na świecie. Za
to jakich mamy siatkarzy. Są oni inteligentni, kulturalni (chociaż oczywiście
czasem ponoszą ich emocje), zabawni i mają dobre serca. Kocham siatkówkę za
wszystko i za nic, jest ona po prostu częścią mojego życia. A i na koniec jeszcze
jedno. Mam swoją ulubioną drużynę której zawsze kibicuję, owszem. Ale
jednocześnie nie ma dla mnie w Polsce teamu, któremu życzyłabym źle. Zawsze
życzę zwycięstwa „mojej” drużynie ale nigdy nie życzę porażki, kontuzji czy
problemów przeciwnikom. A na turniejach międzynarodowych traktuję KAŻDĄ drużynę
jak namiastkę reprezentacji Polski i kibicuje im całym serce. To tyle. Mam
nadzieję że nie zanudziłam was tym obszernym wstępem. Jeśli będziecie czytać
moje opowiadanie to niezmiernie miło mi będzie zobaczyć komentarz z waszą
opinią. Jeśli będziecie mieli ochotę zachować opinię dla siebie to też spoko.
Trzymajcie się i kochajcie siatkówkę. I na koniec dodam tak dla formalności że wszystko co się tu znalazło lub znajdzie jest tylko wytworem mojej wyobraźni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz